„A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze” (Łk 12, 36). Wydaje się to trochę nierealne, ale to Jezus puka do naszych drzwi. Zwykle oczekujemy, że zapuka sąsiad, pani z przeciwka, listonosz z emerytują czy z depeszą. Tymczasem stuka Jezus i chce od nas przyjść, by przez każdego z nas działać na świecie.
Jak ktoś kogoś bardzo kocha i na niego naprawdę czeka, to otwiera drzwi, zanim ten ktoś kochany zastuka. Pamiętam z dzieciństwa, jak czekaliśmy na mamusię, która długo nie wracała. Niepokoiliśmy się i staliśmy w korytarzu. Wind wtedy jeszcze nie było, chodziło się po schodach. Mieliśmy absolutny słuch. Rozróżnialiśmy, jak idzie babcia – idzie i gramoli się – jak idzie sąsiad i stuka laską, jak idzie listonosz – skacze po dwa stopnie – i jak idzie matka, która miała własny chód. Wychwytywaliśmy jego brzmienie jak dyrygent w orkiestrze piękno melodii. Otwieraliśmy drzwi i kiedy mamusia wychodziła – były już otwarte.
Jeżeli naprawdę kochamy Pana Jezusa i za Nim tęsknimy, to otwieramy się bez względu na pukanie do drzwi.
Jeżeli naprawdę kochamy Pana Jezusa i za Nim tęsknimy, to otwieramy się bez względu na pukanie do drzwi.